CHWAŁA na GÓRZE
Hamilton Smith
Ewangelia Łukasza 9:28-62
I stało się po tych mowach, po około ośmiu dniach, że wziąwszy z sobą Piotra i Jana i Jakuba, Wstąpił na górę, aby się modlił. A gdy się modlił, stał się inny kształt oblicza Jego, i szaty Jego stały się białe i świetne. A oto dwaj mężowie rozmawiali z nim, a ci byli Mojżesz i Eljasz; Którzy pokazawszy się w sławie, powiadali o Jego śmierci, którą Miał podstąpić w Jeruzalemie. A Piotr i ci, którzy byli z nim, obciążeni byli snem, a ocuciwszy się, ujrzeli chwałę Jego i onych dwóch mężów, którzy z Nim stali. I stało się, gdy oni odeszli od Niego, rzekł Piotr do Jezusa: Mistrzu! dobrze nam tu być; dlatego uczyńmy trzy namioty, Tobie jeden i Mojżeszowi jeden i Eljaszowi jeden; nie wiedząc, co mówił. A gdy on to mówił, stał się obłok, i zacienił ich; i bali się, gdy oni wchodzili w obłok. I stał się głos z obłoku mówiący: Ten jest Syn Mój miły, tego słuchajcie. A gdy się stał ten głos, znaleziony jest sam Jezus. A oni milczeli, i nie powiadali w one dni nikomu nic z tego, co widzieli. I stało się nazajutrz, gdy oni zstąpili z góry, że Mu lud wielki zabieżał. A oto mąż z tego ludu zawołał, mówiąc: Nauczycielu! proszę Cię, wejrzyj na syna mego; boć jedynego mam. A oto duch zły napada go, a zaraz krzyczy, a on rozdziera go, śliniącego się, a zaledwie odchodzi od niego, skruszywszy go. I prosiłem uczniów Twoich, aby go wygnali; ale nie mogli. Wtedy Jezus odpowiadając rzekł: O rodzaju niewierny i przewrotny! Jak długo z wami Będę, i jak długo was cierpieć będę? Przywiedź tu syna twego. A wtem, gdy on przychodził, rozdarł go diabeł i roztargał; ale Jezus zgromił ducha nieczystego i uzdrowił młodzieńca, i oddał go ojcu jego. I zdumieli się wszyscy nad wielmożnością Bożą. A gdy się wszyscy dziwowali wszystkim rzeczom, które czynił Jezus, Rzekł do uczniów swoich: Składajcie wy do uszów waszych słowa te: albowiem Syn człowieczy ma być wydany w ręce ludzkie. Lecz oni nie rozumieli słowa tego, i było zakryte od nich, że go pojąć nie mogli, i nie śmieli Go pytać o to słowo. I wszczęła się gadka między nimi, kto by z nich był największym. A Jezus widząc myśl serca ich, wziąwszy dziecię, postawił je obok Siebie, I Rzekł im: Ktokolwiek by przyjął to dzieciątko w imieniu Moim, Mnie przyjmuje; a ktokolwiek by Mnie przyjął, przyjmuje Tego, Który Mnie posłał: albowiem kto jest najmniejszy między wszystkimi wami, ten będzie wielkim. A Jan odpowiadając, rzekł: Mistrzu! widzieliśmy niektórego w imieniu Twoim diabły wyganiającego, i zabranialiśmy mu, dlatego że za Tobą z nami nie chodzi. I rzekł do niego Jezus: Nie zabraniajcie mu; bo kto nie jest przeciwko nam, za nami jest. I stało się, gdy się wypełniły dni, aby Był wzięty w górę, że się On na to udał, aby szedł do Jeruzalemu. Wtedy Posłał posłów przed Sobą; którzy weszli do miasteczka Samarytańskiego, aby mu nagotowali gospodę. Lecz oni Go nie przyjęli, dlatego że oblicze Jego obrócone było do Jeruzalemu. A widząc to uczniowie Jego, Jakub i Jan, rzekli: Panie! Chcesz żebyśmy powiedzieli, aby ogień zstąpił z nieba i spalił ich, jako i Eliasz uczynił? Ale Jezus obróciwszy się, zgromił ich, i Rzekł: Nie wiecie wy, jakiego jesteście ducha. Albowiem Syn człowieczy nie Przyszedł, zatracać dusz ludzkich, ale zachować. I szli do innego miasteczka. I stało się, gdy oni szli, że w drodze rzekł niektóry do Niego: Pójdę za Tobą, gdziekolwiek pójdziesz, Panie! A Jezus mu rzekł: Liski mają jamy, i ptaszki niebieskie gniazda; ale Syn Człowieczy nie ma, gdzie by głowę skłonił. I Rzekł do drugiego: Pójdź za Mną! Ale on rzekł: Panie! dopuść mi pierwej odejść i pogrzebać ojca mego. Ale mu Jezus rzekł: Niechaj umarli grzebią umarłych swoich; a ty poszedłszy, opowiadaj Królestwo Boże. Rzekł też i drugi: Pójdę za Tobą, Panie! ale mi pierwej dopuść pożegnać się z tymi, którzy są w domu moim. Rzekł do niego Jezus: Żaden, który by przyłożył rękę swoją do pługa, a oglądałby się wstecz, nie nadaje się do Królestwa Bożego.
Część 1 : Chwała na Górze
Krocząc doskonałymi drogami Pana Jezusa, jesteśmy w Ewangelii Łukasza w 9 rozdziale, wprowadzeni w dwie zaskakujące i interesujące sceny. Jedna z nich odbywa się na Górze Przemienienia, a druga na równinie Galilejskiej. Na Górze Przemienienia znajdujemy się wśród rzeczy niebiańskich, dowiadując się o sekretach Ojcowskiego serca. Na równinach Galilei Pan Jezus jest wśród naszych ziemskich trosk, gdzie uczy nas o sekretach naszych serc w obecności łaski Jego serca. Dla dobra i powodzenia naszych dusz zrobimy dobrze zatrzymując się na chwilę przy tych dwóch scenach, jednak Góra musi poprzedzać Równię. Nasze serca muszą być upewnione, co do realności naszej chwały na Górze, zanim będziemy mogli spotkać się naszymi troskami Równiny.
Odsuńmy się więc na chwilę od człowieka i jego małego świata i, jak to miało miejsce w Ewangelii Łukasza, wejdźmy na Górę, szukając duchowego tchnienia jej świętej atmosfery i rozkoszując nasze dusze w różnorodności chwał.
Nie jesteśmy pozostawieni, w celu interpretacji tej sceny, naszemu własnemu duchowemu
rozeznaniu, ponieważ istnieje natchniony opis pozostawiony przez kogoś, kto tam
był. Odnosząc się do czasu, w którym on i inni znaleźli się wraz z Chrystusem na “świętej górze”, Piotr może powiedzieć: “nie opierając się na zręcznie zmyślonych baśniach, lecz jako naoczni świadkowie Jego wielkości. Wziął On bowiem od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki Go doszedł głos od Majestatu chwały: Ten jest Syn Mój umiłowany, którego sobie upodobałem. A my, będąc z Nim na świętej górze, usłyszeliśmy ten głos, który pochodził z nieba. (2 List Piotra 1:16-18)
Tak więc, Piotr wyraźnie mówi nam o tym, że “święta Góra” daje nam przedsmak chwały i radości, czy też “obecności” Pana, jaka będzie naszym udziałem w przyszłości. Bo choć Był długo nieobecny, to gdy w końcu już Jest, a my znajdziemy się w Jego obecności, będziemy oglądać Jego majestat. My, którzy oglądaliśmy brak szacunku okazywany Mu przez ludzi, będziemy z wielką rozkoszą oglądać “chwałę i cześć,” którą odbierze od Ojca. Wraz z Chrystusem, będziemy wprowadzeni do obecności Ojca i będziemy słyszeć głos Ojca mówiący nam o Jego upodobaniu w Jego umiłowanym Synu. Święta Góra daje nam przedsmak tej nadchodzącej chwały. Rzeczywiście tutaj bierzemy udział w obfitości Domu Bożego i pijemy z rzeki Jego rozkoszy. Wchodząc w tę scenę błogosławieństwa jesteśmy równocześnie wprowadzani w świętą tajemnicę. Ponieważ waga cała całej tej wiecznej chwały jest wprowadzana przez modlącego Człowieka. “Wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i Wszedł na górę, aby się modlić. A gdy się Modlił wygląd Jego oblicza zmienił się” Problemy ziemi wywodzą się z nieposłuszeństwa i niezależności jednego człowieka, chwała wszechświata rozpoczyna się od posłuszeństwa i zależności jednego Człowieka. Nadchodząca chwała niebios koncentruje się wokół modlącego się na ziemi Człowieka. Z wielką rozkoszą spoglądamy na Pana w modlitwie, możemy zobaczyć modlącego się Człowieka zmienionego w uwielbionego Człowieka. “wygląd Jego zmienił się, a Jego szata stała się białą i lśniąca”. Gdy człowiek stał się niezależny od Boga, odpadł od Chwały Bożej i został “pozbawiony chwały” (List do Rzymian 1:21-32), a oto mamy Człowieka, który uzależnił Siebie Samego, uwielbionego Boga, i tego, który samego siebie uwielbił. Na ziemi widzimy ludzką chwałę, która, jak przypomina nam Piotr, jest jak “kwiat trawy” lecz na Górze widzimy wraz z Piotrem wizję chwały, która nigdy nie przeminie. Widzimy “Jego Majestat” i Jego chwałę.
Lecz Góra daje nam również bliższe szczegóły, ponieważ “mówi” nam o tym, że nie tylko będziemy widzieć Jego chwałę, lecz, że będziemy jej uczestnikami. Nie tylko będziemy się rozkoszować oglądaniem, lecz będziemy mieli przywilej uczestniczyć w niej. Czytamy więc, że “rozmawiali z Nim dwaj mężowie” Oglądanie tej sceny nieporównywalnej chwały nie zaspokoiłoby długiej, głębokiej tęsknoty serca. Udział w chwale, w której nie ma Chrystusa nie byłby wystarczający. Łaska wiedzie do chwały, abyśmy posiadali chwałę, dzielili tą chwałę, oraz dzielili chwałę z Nim.
Co więcej, Góra mówi nam o innym błogosławieństwie: że nie tylko będziemy z Nim, lecz również podobni do Niego; tak jak czytamy, że nie tylko że Mojżesz i Eliasz pojawili się, lecz, że się pojawili w chwale. Nie tylko będziemy widzieli chwałę i dzielili tą chwałę, lecz będziemy obleczeni w chwałę. Mojżesz wykonał swoje dzieło na pustyni, Eliasz odłożył już swój płaszcz, czas ich upokorzenia minął na zawsze i teraz są w chwale. Nie tylko są z Chrystusem, lecz są podobni do Chrystusa i są dostosowani do bycia z Chrystusem, ponieważ są podobni do Chrystusa. Na ziemi jeszcze się nie objawiło czym będziemy, lecz na Górze otrzymujemy wejrzenie w to, czym będziemy gdy Pan się Objawi. Będziemy do Niego podobni, ponieważ zobaczymy Go takim jaki Jest (1 list Jana 3:2).
To jeszcze nie wszystko, ponieważ zdobywamy na Górze nowe sekrety. Nie tylko, będziemy dzielić chwałę i będziemy przybrani w chwałę, lecz będziemy w domu w chwale. Ponieważ czytamy o Mojżeszu i Eliaszu, że “rozmawiali z Nim.” Mówi nam to o świętym, szczęśliwym zbliżeniu świętych w chwale. Gdyby było napisane tylko, że On z nimi rozmawiał, moglibyśmy sądzić, że byli szczęśliwymi lecz tylko słuchaczami. Jeśli jednak rozmawiali z Nim, wszelka rezerwa i bariery ustępują. Uczniowie rzeczywiście przeżywali na ziemi wspaniałą bliskość z Chrystusem, jednak z pewną dozą rezerwy, lecz w chwale będzie święta, szczęśliwa bliskość z Panem bez jakichkolwiek śladów rezerwy.
Co więcej, widzimy, że w chwale nie tylko będzie wolna i szczęśliwa społeczność, lecz dowiadujemy się, jaki jest główny temat niebiańskiej społeczności. Oni “rozmawiali o Jego zgodnie, który miał nastąpić”. Tuż przed i jak zaraz po scenie na Górze Przemienienia, Pan Jezus mówi do uczniów o śmierci (wiersze 22,24), lecz “oni nie zrozumieli” (wiersz 45), byli po prostu głusi; na górze jest Boska mądrość, umysł niebios, oraz serce Pana Jezusa. Tam Mojżesz i Eliasz rozmawiali z Chrystusem o tym, co wypełniało Jego serce. Stracili z oczu wrogość człowieka; nie myśleli więcej o śmierci Chrystusa, jako czymś czego dokonały ręce złych ludzi, lecz raczej o “Jego śmierci, która miała nastąpić” Ta część, w której wziął udział człowiek, wołała o sąd nad światem. To co On uczynił przyniosło dobre wieści najodleglejszym zakątkom świata. Co więcej, zobaczyli, że Jego śmierć będzie miała nastąpić w Jerozolimie. Jakże to dziwne dla Żyda! W dokładnie tym samym miejscu, z którego Mesjasz będzie panował, i gdzie odbierze tron i koronę, ma również nastąpić Jego śmierć, przyjęcie krzyża i grobu. Lecz na Górze mówi się o tych dziwnych rzeczach bez zdumienia, to jest jasne. Chwała królestwa musi być ustanowiona w sprawiedliwości. Aby dosięgnąć Bożych wymagań sprawiedliwości, On musi przejść przez śmierć. Cierpienia muszą poprzedzać chwałę. Sprawiedliwość musi spotkać się w śmierci Chrystusa w Jerozolimie, jeśli łaska Boża ma wypłynąć na świat “zaczynając od Jerozolimy” (Ewangelia Łukasza 24:47).
Mojżesz przekazał zakon, lecz nikt nie wiedział tego lepiej niż Mojżesz, jak daleko naród od zakonu odpadł. Eliasz został powołany aby przywołać odstępnego Izraela do Jahweh, tylko po to aby wykazać ich beznadziejny stan. Sam Chrystus Przyszedł, pełni łaski i prawdy, tylko po to aby być całkowicie Odrzuconym. Mojżesz, Eliasz, a ponad wszystko Sam Chrystus są świadkami winy tego narodu i głębokiej potrzeby cierpienia Chrystusa, jeśli mają w ogóle dostąpić chwały Królestwa. Nigdy więcej Mojżesz nie nazwie ludu “buntownikami,” nigdy więcej Eliasz nie wyzwie dzieci Izraela, burząc ołtarze i zabijając fałszywych proroków, z powodu odrzuconego przez nich przymierza. Oni spoglądają ponad narodami i złością człowieka; widzą Chrystusa, śmierć, która ma nastąpić oraz chwałę jaka będzie w przyszłości. Musieli widzieć chwałę poprzez śmieć Chrystusa, my będziemy patrzeć wstecz z chwały na śmierć, która nastąpiła. To był temat ich rozmów na Górze i będzie naszą pieśnią w chwale, która na górze była tylko błogosławionym zaczątkiem.
Ostatecznie, w tej scenie, jesteśmy przeniesieni do chwały, która przewyższa chwałę Królestwa, ponieważ jesteśmy prowadzeni do Domu Ojca. “powstał obłok i zacienił ich”
Zostali otoczeni obłokiem. Ci żydowscy uczniowie dobrze wiedzieli jakie znaczenie ma obłok mówiący im o “Szekinah” chwały, który w dawnych czasach wypełniał miejsce zamieszkania Boga i mówił o Bożej obecności. W czasach ich podróży po pustyni, obłok był przy Izraelu, lecz nigdy nie weszli w obłok. Tutaj na Górze, na ziemi śmierci, która miała nastąpić, i w towarzystwie Uwielbionego Chrystusa, ci uczniowie weszli do Domu Bożego, a w Domu Bożym, usłyszeli głos Boga, a głos Boga ogłaszał to co było w Jego sercu. Usłyszeli Ojca mówiącego “to jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie”. Jak ktoś powiedział, ‘Ojciec nie mówi, że to jest Syn, którego powinniście adorować i podziwiać, lecz przekazuje nam Swoje własne myśli na Jego temat’. “To jest mój Syn umiłowany.” Nie jest to zwykłe przypomnienie, że Jezus Jest naszym Umiłowanym, jako Oblubieniec, jak oblubieniec Pieśni nad Pieśniami. “Mój umiłowany należy do mnie, a ja jestem Jego” lecz słyszymy Ojca mówiącego “Mój Syn Umiłowany” Rzeczywiście Umiłowany, przez Swą wewnętrzną doskonałość, lecz “UMIŁOWANY” również z powodu śmierci, która miała nastąpić. “Mój Ojciec miłuje Mnie, ponieważ Ja kładę życie swoje, aby je znowu wziąć” Dowiedzieliśmy się właśnie, że serce Syna jest przepojone posłuszeństwem miłości i gotowe pójść na śmierć, a teraz dowiadujemy się, że serce Ojca rozkoszuje się Synem. Tutaj mamy przywilej społeczności z Boską Osobą; czyli społeczność z Wiecznym Bożym Synem gdy w Jego myślach jest doskonałe posłuszeństwo woli Ojca i społeczności z Ojcem w Jego rozkoszowaniu się Synem.
Jakaż perspektywa otwiera się przed wierzącym, przez śmierć Chrystusa, która miała nastąpić w Jerozolimie, i chwała jaka później miała przyjść, perspektywa, która daje nam możność wejścia do Domu Ojca, słyszenia głosu Ojca i zbliżenia do nas Ojcowskiego serca.
Podkreślmy ponownie: cóż to za scena, która wprowadza nas w zbliżenie z rzeczami “których oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani do serca ludzkiego nie weszło, które Bóg przygotował dla tych, którzy Go miłują!” Prawdziwy przedsmak wszechświata rozkoszy, do którego człowiek zostanie zabrany pod całkowitą zależność od Boga, w chwałę, z Chrystusem i podobnie jak Chrystus. Być tam w domu z Chrystusem, mówić tylko o wszystkim co jest w Jego sercu i poznawać sekrety serca Ojca.
Być może niewielka jest miara jaką smakujemy błogosławieństwo takiej sceny. Podobnie jak do uczniów, “ciężar ziemi” przylgnął do nas, a słabości naszego ciała przeszkadzają nam tak, że tylko niewiele widzimy z tego serca niebiańskich tajemnic. Lecz dla zachęty czytamy o tym, że “gdy się obudzili, ujrzeli chwałę Jego”. Nie inaczej będzie z nami, ponieważ, jak mówi apostoł “Obudź się, który śpisz ... a zajaśnieje ci Chrystus”. W Jego świetle ujrzymy światło, nadchodzącą chwałę, spojrzymy ponad cieniami doliny i ujrzymy światło w górach, lecz ponad tym wszystkim zobaczymy “Króla w Jego pięknie” Tego, Który Jest “jeden wśród dziesięciu tysięcy” i Jest WSPANIAŁY.
Część 2 Troski równiny
Góra, która jest przedsmakiem nadchodzącej chwały, jest szczęśliwym miejscem dla odwiedzającej ją duszy, jednak Równina ze swymi troskami, jest naszą codziennością w podróży po tym świecie. Jednak musimy “opuścić” Górę i zejść na Równinę, lecz zawsze w towarzystwie Jezusa. Czytamy: “A gdy ten głos się odezwał, okazało się, że Jezus był Sam” Wizja chwały kończy się, obłok unosi, głos milknie, lecz pozostaje Jezus i zostaje sam ze Swymi uczniami.
Jezus zabrał Swych uczniów na Górę; teraz uczniowie są z Jezusem na Równinie. Spotykają się z Równiną mając w sercu tajemnicę Góry: sekret, który trzymali w tajemnicy, ponieważ nie mówili nikomu o tym, co widzieli. Chwała, którą widzieli, miejsce, do którego weszli, głos, który usłyszeli, to wszystko było ponad możliwości i pragnienia ludzkiego umysłu, a jednak przyjdzie dzień, w którym Piotr już nie będzie dłużej trzymał tych rzeczy w tajemnicy, lecz opowie tym, którzy otrzymali podobną, drogocenną wiarę, o Majestacie Pana, Jego wspaniałej chwale i głosie Ojca. Piotr opowie również o wrażeniu jakie zrobiła na duszach uczniów wizyta na Górze. Odtąd skromny Jezus, za którym idą jest Tym, Którego widzieli w mocy i chwale, i choć ścieżki ich pielgrzymowania mogą być czasami ciemne, są rozświetlone blaskiem chwały do której ich prowadzi. Dla nas samych, również, jakaż to różnica, gdy widzieliśmy Króla w Jego
Pięknie, i podejmujemy podróż poprzez troski Równiny w świetle Chrystusa z Góry. Uczniowie i my sami, jesteśmy przygotowani do spotkania Równiny i trosk. Schodząc z Góry spotkali “liczny tłum”, dziecko dręczone przez diabła i małowiernych uczniów (wiersze 37-41). Twarzą w twarz spotkali się z potrzebami świata, mocą diabła, i niewiarą ciała.
Troski Równiny wyrażone są przez udręczonego człowieka, który błaga Pana Jezusa, aby Spojrzał na jego jedynego syna. Ojcowskie serca udręczone przez nieszczęście, ciało syna rzucane przez diabła, nie zainteresowany tym tłum i bezsilni uczniowie Pańscy! To dopiero jest odzwierciedlenie świata, w którym żyjemy! Pełen potrzeb lecz bezduszny świat wokół nas, diabeł przeciwstawiający się nam i ciało w nas. Pomimo to, mamy, podobnie jak uczniowie, Pana w pełnej łasce w nas i Pana w nadchodzącej chwale przed sobą. To tak, jakby Pan powiedział: “Pokazałem wam na Górze chwałę, do której was zabiorę; teraz pokażę wam na Równinie łaskę, która może utrzymać was na każdym kroku podróży w drodze do chwały”
Jeśli mamy poznać niezmierną łaskę Jego serca, aby polegać na Jego mocy, wpierw musimy odkryć naszą słabość, poznać nasze potrzeby, aby zbliżać się do Jego łaski. Jednak to ciągle Pan Jezus Objawia uczniom i nam samym, prawdziwy charakter ciała (wiersze 41–45); różne formy samolubstwa, które przybieramy (wiersze 57–62); i w końcu różne naturalne przypadki, które mogą nam przeszkadzać (wiersze 57–62).
Po pierwsze musimy mieć pełen obraz naszej cielesności w jej niewierze (wiersze 40-41). Wobec niepowodzenia wypędzenia demona, Pan musiał powiedzieć: “O rodzie niewierzący i przewrotny, jak długo mam być z wami i mam was znosić?” Powstała ogromna potrzeba w przypadku tego opanowanego przez demona dziecka, łaska konieczna do uwolnienia była dostępna w osobie Pana Jezusa, zadeklarowani uczniowie Pana byli tu również, lecz, niestety, świat spoglądał na nich na próżno. Byli bezradni z powodu niewiary ciała, która spowodowała, że nie byli w stanie wykorzystać mocy Pana do swojej dyspozycji, oraz z powodu zepsucia ciała, które nie mogło niczego dodać do cudownych manifestacji Jego mocy i łaski.
W jednym krótkim zdaniu Pan wskazuje na poważne efekty niewiary Jego oddanych uczniów. Pyta: “jak długo mam być z wami i mam was znosić?” Te słowa pokazują, że czas obecności Pana w łasce zbliża się ku końcowi; i że koniec nastąpi wkrótce, nie z powodu zła świata, czy straszliwej mocy szatana, lecz dlatego, że ci którzy wyznają Jego imię nie są zdolni do używania łaski i mocy, którą Chrystus Przyniósł na świat. Pan nie powiedział: “o potrzebujący świecie, jak długo będą z tobą?” ponieważ to właśnie ten potrzebujący świat sprowadził Go tutaj, lecz pytał niewierzących uczniów “Jak długo będę z wami i będę was znosił?”
Konieczna jest chwila szczerego i uroczystego zastanowienia się nad nami, ponieważ nie inaczej mają się sprawy i dziś w okresie łaski. To niepowodzenie tych, którzy wyznają Imię Chrystusa na tej ziemi, spowoduje, że czas Bożego uwalniania skończy się: jak czytamy: “Zważ tedy na dobrotliwość Bożą względem ciebie (który wyznajesz chrześcijaństwo), o ile wytrwasz w dobroci, bo inaczej i ty będziesz odcięty”(List do Rzymian 11:22). Czas uwolnienia został otwarty przez moc i dobroć Bożą i zostanie zamknięty z powodu niezdolności tych, którzy wyznają Imię Chrystusa do korzystania z Jego mocy i łaski.
Niemniej jednak, dla naszej zachęty, zwróć uwagę na to, że niepowodzenia wzywających Imienia Chrystusa stają się tylko powodem do wyprowadzenia na światło niezawodnego źródła Chrystusa, dla tych, którzy mają wiarę w Niego. W bardzo błogosławiony sposób staje się to widoczne w ostatniej scenie. Po ogłoszeniu naszej niewierności i zepsucia, Pan natychmiast dodaje “Przywiedźcie go do Mnie” Czas uwolnienia zbliża się do końca, a jednak Pan jest obecny, Jego łaska i moc są dostępne dla wszystkich, którzy przyniosą swoje potrzeby do Niego. Tak więc i dziś, czas uwolnienia szybko zbliża się do końca, cienie wydłużają się, i ciemność zagęszcza, lecz jak ktoś prawdziwie powiedział: “jak długo działa łaska Chrystusa i jest choć jeden święty na ziemi, a wszystko inne wokół zniszczone, on znajdzie moc Chrystusa gotową do działania na jego korzyść”. Jak więc zachęcająca jest ta prawda, podkreślona przez słowa Pana Jezusa: “Przywiedźcie go do Mnie.” Niech będzie naszym szczęśliwym udziałem, aby ubłogosławić ich przynosząc ich potrzeby, smutki, trudności, i doświadczania do Chrystusa. Czasami sam fakt przedłożenia tych doświadczeń Chrystusowi, może spowodować, że te trudności staną się jeszcze większe. Jak miało to miejsce w naszym przypadku, gdy w odpowiedzi na słowo Pana przyprowadzili dziecko, czytamy: “porwał go demon i szarpnął nim”. Nic tak nie rozwściecza diabła jak święty zwracający się do Pana w modlitwie. Może to stać się okazją do nowych wybuchów złości i sprzeciwu diabła, który uwydatnia ten problem, który pragniemy usunąć, lecz w końcu to tylko potęguję łaskę i moc działające na naszą korzyść. Lecz, niestety, znowu objaw łaski i mocy Pańskiej staje się nową okazją do objawienia niewiary ludzkiego serca, ponieważ czytamy: “i zdumiewali się wszyscy wielkością Boga”, po czym znów: “dziwili się temu wszystkiemu, co Czynił”. Jak upokarzające jest to zdumienie i zaskoczenie. Jak daleko musiał człowiek odpaść od Boga, jeśli nie okazuje zdumienia wobec mocy diabła, lecz jest zadziwiony gdy Bóg uruchamia swoją moc. Wiedząc, że Bóg był obecny w Osobie Pana Jezusa, bo Pan Jezus Chrystus jest jedynym Prawdziwym Bogiem, który objawił się w ludzkim ciele, zadziwiające by było, gdyby Jezus nie mógł działać w Swej własnej mocy. Moglibyśmy być zaskoczeni mocą diabła i brakiem mocy uczniów, lecz tylko niewiara może spowodować zaskoczenie mocą Boga.
Tak więc Pan Jezus obnażył nam cielesną niewiarę, a następnie, działając w mocy wypędził demona i podjął następną okazję, aby ostrzec nas przed następną formą cielesności – pycha ciała – która szuka okazji do wywyższenia siebie (wiersze 43,44). Pokazuje to na moc, która może prowadzić do myśli, że Chrystus Jest w tym świecie honorowany i zapomnienia o Jego odrzuceniu. Pan powstrzymuje tą myśl mówiąc: “nakłońcie uszu swoich do tych słów: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzkie.” Uczniowie szukali królestwa w mocy, a Pan był przed ukrzyżowaniem Go w słabości. W ich umysłach było wywyższenie się w Królestwie chwały i mocy, Jego skromność prowadziła do uniżenia Siebie samego aż do śmierci. Oni oczekiwali objawienia mocy przed ludźmi, On – odrzucenia przez ludzi. Królestwo w mocy przyjdzie, jak mówi nam to z całą pewnością scena na Górze, lecz może ono zostać zdobyte przez odrzucenie go przez człowieka i cierpienie na krzyżu.
Co więcej, za pychą ciała stoi ignorancja ciała, jak czytamy “lecz oni nie rozumieli tego” (wiersz 45). Jak niewiele jest słów Pana, a jednak tak niezrozumiałych przez tak wielu chrześcijan. Jak wiele wysiłku jest wkładanych przez chrześcijan w uzyskanie pewnego ludzkiego uznania przez pokazywanie zewnętrznej mocy – moc imponujących budynków, moc muzyki, moc elokwencji, moc wykształcenia. Jak bardzo nie jesteśmy przygotowani do przyjęcia krzyża i przyjęcia takiego samego odrzucenia nas jakie dotknęło Chrystusa i podjęcia miejsca odrzucenia, słabości w towarzystwie ubogich, słabych i odrzuconych przez świat. Co więcej, za ignorancją ciała idzie również niewiara ciała. Uczniowie nie tylko byli ignorantami, lecz, jak czytamy: “bali się Go pytać” Brakowało im przekonania o Chrystusie, które pomogło by im wyrazić swoje trudności Chrystusowi. Niestety, często jesteśmy tacy jak Piotr, w górnej komnacie, zbyt daleko od Pana, aby powiedzieć Mu o swych problemach. Jeśli, jak Jan, spoczywalibyśmy w Jego miłości, jakże łatwo byłoby zwrócić się do Niego ze wszystkimi trudnymi pytaniami.
Tak więc w tym krótkim fragmencie mamy obnażone ciało w jego niewierze, pysze, ignorancji i braku zaufania. Uczniowie byli niewierni mocy i łasce Chrystusa, ignoranccy wobec umysłu (myśli) Chrystusowej i bez przekonania co do Jego serca. Niemniej jednak, ku naszemu pocieszeniu, widzimy, że jeśli Chrystus wykorzystuje nasze troski z Równiny do obnażenia naszego serca, to tylko On może objawić łaskę Swego serca. Jeśli On obnaża nasze zło, to dzieje się to w obecności łaski, która to wszystko zaspokaja.
Czy nie jest tak samo i dziś, przy tych wszystkich przywilejach, czyż nie jesteśmy ciągle naznaczeni niewiarą, pychą, ignorancją i brakiem przekonania do Pana Jezusa? Czy nie mamy ciągle przed sobą bardziej siebie niż Chrystusa? W następnym fragmencie jest to nam bardzo ostro pokazane (wiersze 46-56). W tych wierszach Duch Święty ukazuje nam różnorodne formy w jakich samolubstwo może się w nas wyrażać.
Pierwszą formą jest samolubstwo osobiste (wiersze 46-48). Uczniowie zastanawiali się między sobą, który z nich powinien być największy. Mierzyli wielkość na sposób ludzki: lecz jakże różna jest wielkość człowieka w stosunku do wielkości Bożej. Wielkość człowieka jest wyrażana przez szukanie sposobów na wyniesienie samego siebie, kosztem innych ludzi, na najwyższe miejsce i w towarzystwie największych osób. Wielkość Boga jest wyrażona przez Człowieka, który przyszedł do najniższego miejsca i zadawał się z ludźmi bez znaczenia i odrzuconymi. To jest droga do prawdziwej wielkości i została ona przemierzona w sposób doskonały przez Chrystusa, i dlatego Bóg wielce Go wywyższył, i dał mu Imię które jest ponad wszelkie imię (List do Filipian 2:5-9).
Drugą formą samolubstwa jest samolubstwo sekciarskie (wiersze 49-50). Czytamy, że Jan odpowiedział: “Mistrzu, widzieliśmy takiego, który w Twoim imieniu wygania demony i zabranialiśmy mu, ponieważ nie chodzi z nami.” Oto Jan nie myśli o sobie personalnie, lecz o grupie, o “nas.” Jest to bardziej subtelna forma egoizmu niż poprzednia, ponieważ ma pozory ignorowania siebie dla dobra grupy, z którą jesteś. W rzeczywistości oznacza to pragnienie wywyższenia swojej grupy po to, aby zrobić coś dla siebie. Jest to prawdziwe samolubstwo sekciarskie. Jan i ci, którzy z nim byli zabronili człowiekowi wypędzać demony, nie dlatego, że to było złe, lecz dlatego, że nie chodził z nimi. To co ten człowiek robił mogło rzeczywiście być na chwałę Chrystusa i być błogosławieństwem dla ludzi, lecz nie było to robione w połączeniu z “nami,” a zatem nic nie daje “nam,” i w związku z tym w oczach Jana było godne potępienia. Lecz myśląc w ten sposób, stawia przed sobą uczniów i to co dla nich ważne, a nie Chrystusa i Jego cześć. W swej odpowiedzi Pan w niezwykłej łasce używa słów Jana, lecz gromi jego myślenie: “Nie zabraniajcie: kto bowiem nie jest przeciwko wam, ten jest dla was”
Pan Jezus nie powiedział, że ten człowiek jest “z nami” lecz “dla nas.” Uczniowie rzeczywiście byli zarówno “z Chrystusem” jak i “dla Chrystusa.” Ten człowiek zaś był “dla" Chrystusa, i w tym sensie również dla uczniów, ponieważ oni również byli “dla” Chrystusa. Błogosławieństwem jest, podobnie jak dla uczniów, w jakimkolwiek prawdziwym sensie bycie z Chrystusem w miejscu odrzucenia, lecz nie wystrzegają się tego, aby rzucać cokolwiek najmniejszego w stronę tych, którzy są “dla” Chrystusa, nawet jeśli z jakichś powodów ich ugrupowania nie mogą chodzić z nimi.
Ostatnia forma egoizmu jest to wywyższenie siebie samego pod płaszczykiem gorliwości dla Pana (wiersze 51–56). Widzieliśmy już egoizm w postaci gorliwości dla siebie, następnie, ukrywający się pod gorliwością dla sekty, a teraz mamy egoizm ukrywany pod płaszczykiem gorliwości dla Pana. Ze wszystkich tych form, ta jest najbardziej subtelna i trudna do wykrycia, no bo kto będzie narzekał na gorliwość dla Pana, lub powie, że to jest złe? A jednak za żarliwością dla Pana może czaić się żarliwość dla siebie. Tak było w tym przypadku. Ziemska droga Pana zbliżała się ku końcowi. Był bliski wywyższenia i skierowany w stronę Jerozolimy. Jego droga szła przez samarytańskie wioski, a ci nie chcieli Go przyjąć. Ich ojcowie odrzucili Eliasza, a ich dzieci teraz odrzucają Pana Eliasza i Mistrza. Uczniowie oburzeni obrażeniem ich Mistrza, wezwali by osąd niebios nad tymi, którzy odrzucają Chrystusa, tak jak Eliasz ściągał ogień z nieba na swoich przeciwników. Żarliwość dla Chrystusa wymagałaby osądu Jego wrogów, sprawiedliwość wydaje się też tego wymagałaby, a wydarzenia biblijne mogłyby by poprzeć taki wniosek, a jednak Pan zgromił swoich uczniów, mówiąc: Nie wiecie jakiego ducha jesteście”. Pod płaszczykiem ich gorliwości Pan wykrył i obnażył ducha, który jest całkowicie obcy Jemu. Pan korzystał z mocy w łasce do zaspokajania ludzkich potrzeb. Uczniowie wykorzystali do osądu i wyniesienie swej własnej ważności. On okazałby raczej łaskę aby błogosławić innych. Dla nich byłaby to sposobność osądu do wywyższenia siebie samych. Odrzucenie ich Pana i Mistrza, przy całej Jego łasce i mocy, przez zepsutych Samarytan spowodowało powstanie gniewu i obrazy u uczniów, ponieważ mieli jakieś egoistyczne sprawy do przeprowadzenia i ten egoizm został objawiony przez zniewagę okazaną Panu. Uczniowie wykorzystali by zło tych ludzi do wykonania zasłużonego przez nich sądu, lecz zrobiliby to w duchu odwetu. Ego było tajemnica ich propozycji, lecz ukryte pod płaszczykiem gorliwości dla Pana.
Jakże inny jest duch Pana, Ten, którego łaska została tak bardzo zlekceważona. Choć Pan wszystkiego, znalazł się tutaj z łagodnym sercem i pokornym umysłem, bez egoistycznych zamiarów. Dlatego odrzucenie, które wywołało oburzenie uczniów, objawia tylko Jego cierpliwość, ciche poddanie, a nawet, nieco później, odrzucenie Go w Jerozolimie, wywołuje u Niego łzy. Jan i Jakub pochłonęliby odrzucających ich Mistrza ogniem, podobnie jak Piotr, który później walczył z nimi mieczem. Lecz Chrystus bez obrazy i bez odwetu, Poszedł do następnej wioski.
Jest jeszcze jedna wielka przeszkoda na drodze do naszej służby i świadectwa Pana. Nie tylko ciało, w swych różnych formach samolubstwa, lecz natura ze swymi wymaganiami może być rzeczywistą przeszkodą. To pojawia się przed nami pod koniec rozdziału (wiersze 57–62).
Po pierwsze dowiadujemy się, że naturalna energia nie może pójść drogami prawdziwego uczniostwa. Ktoś przyszedł do Pana mówiąc: “Pójdę za Tobą, dokądkolwiek pójdziesz”. Mogło to wynikać ze szczerego odruchu, który przywiódł tego człowieka do Pana Jezusa. Równocześnie zdradza beztroskę natury, która nie pojmuje ani tego, Kim jest Pan, ani dokąd zmierza, czy drogi którą Idzie. Był w rzeczywistości Człowiekiem odrzuconym, Był “w drodze” do odebrania świata chwały, a jednak, w tej drodze, w tym świecie, nie Miał domu a tylko krzyż i grób przed Sobą. Byłoby mądrzej udać się lisów na poszukiwanie jamy, czy do ptaków – gniazd, niż przychodzić do Syna Człowieczego, aby znaleźć dom na ziemi. Naturalna energia, jakkolwiek prawdziwa, nie jest przygotowana na takie drogi. Natura może wiele, lecz nie może zrezygnować z siebie samej, jest łatwo, wygodnie iść za odrzuconym Panem Jezusem. Taka droga przedstawiona temu ochotnikowi, powoduje, że nie słyszymy już nigdy więcej o nim.
Dalej dowiadujemy się, że naturalne relacje mogą być przeszkodą w służbie dla Pana. (wiersze 59–60). W tym przypadku człowiek jest wezwany do pójścia za Panem. Pierwszy mężczyzna, działając z lekkością swej natury, nie widział problemów: ten wezwany przez Pana od razu znajduje trudności. Jak Mojżesz na początku, działając z naturalną energią, myślał o tym jak w prosty sposób uporządkować sprawy między ludźmi Bożymi, lecz wezwany przez Boga, widział wyłącznie trudności. Tak więc w przypadku tego człowieka, jego trudności wydawały się być wielkie – stary ojciec zbliżający się do grobu i uzależniony od syna. Skonfrontowany z takim problemem mówi: “gotów jestem pójść za Twoim wezwaniem, lecz Pozwól mi najpierw poczekać, aż umrze mój ojciec i wykonam moje ostatnie powinności względem tego naturalnego wymogu”. To rzeczywiście brzmi rozsądnie, ponieważ ojciec, w naturze, ma pierwszeństwo. Niemniej Jezus musi mieć pierwszeństwo w nowym życiu i było to pytanie życiowe. Jak to ktoś powiedział: Pan włożył Swoje roszczenie do życia, które daje, życia, które wymaga, aby Chrystus i Jego roszczenia zawsze były stawiane na pierwszym miejscu. Człowiek stawia roszczenia zmarłego na pierwszym miejscu i mówi: “Pozwól mi wpierw pogrzebać mojego ojca”, Pan nie zaprzecza ani nie odsuwa na bok wymagań natury, lecz
wyraża Jego nowe, najważniejsze roszczenia. Człowiek nie widzi tego, że jeśli On Wzywa, to Jego wezwanie musi być na pierwszym miejscu oraz, że Ten, który Wzywa może też Zatroszczyć się równocześnie o ojca, który zostaje sam.
W końcu dowiadujemy się, że naturalne uczucia mogą stać się rzeczywistą przeszkodą dla służenia Panu (wiersze 61–62). Ten człowiek również chciał iść za Panem, lecz najpierw chciał pójść i pożegnać się z rodziną. To, jakkolwiek naturalne, wskazało badającemu wszystko spojrzeniu Pana, że jego serce jest związane ze swoją rodziną. Słabo przyłożyłby się do pługa, angażując w służbę, lecz jego serce “spoglądało wstecz” ku domowi, a my pójdziemy w stronę, gdzie spogląda. Jak nie możliwe jest aby pracownik ciął ziemię na bruzdy pługiem w jednym kierunku a spoglądał w drugim. Służba dla Pana wymaga nie podzielonego serca.
Tak więc, mamy tu ostrzeżenie, że sprawy naturalne, mogą stać się przeszkodami na drodze do służby dla Pana. To nie Pan Odsuwa miłosierdzie posiadania miejsca zamieszkania na ziemi, roszczenia i obowiązki związane z naturalnymi relacjami, czy też uczucia należące do tych relacji, lecz On stawia Swoje roszczenia na pierwszym miejscu i patrzy na oddanie, które podda się we wszystkim Jemu.
Tylko w ten sposób uczniowie “nadają się do Królestwa”, te ostatnie słowa Pana, zwracają ponownie naszą uwagę na Górę, gdzie uczniowie widzieli Królestwo Boże w chwale (wiersze 27).
Wyłącznie w świetle chwały Chrystusa w Królestwie Bożym, i mocy łaski Chrystusa na Równinie, jesteśmy w stanie odmówić miejsca cielesności w różnych formach, samolubstwu naszych serc i roszczeniom natury.
Hamilton Smith
tłumaczył: P. Zaremba
nasz adres do
korespondencji: Grzegorz M Michalski skrytka pocztowa nr 328 PL 50-950 Wrocław 2 e-mail: cms@kdm.pl |
Jeżeli chcesz porozmawiać z nami o Panu Jezusie Chrystusie, lub otrzymać bezpłatnie Nowy Testament to prosimy wykorzystaj poniższy formularz do przekazania nam swojego adresu lub kontaktu: | |